Początek czerwca 2013 roku to podróż operowa Stowarzyszenia do Lipska i do Drezna. Te dwa miasta dzieli dystans zaledwie 100 km, oba słyną m. in. z muzyki klasycznej. Pierwszego czerwca zawitaliśmy do Lipska, gdzie po zakwaterowaniu w hotelu udaliśmy się autokarem na koncert do Gewandhaus’u – siedziby największej i najstarszej zawodowej orkiestry świata.
Na program „Grosse koncert” składały się dwie pozycje: I koncert fortepianowy Beethovena, którego wykonawcą był Andras Schiff i Symfonia Fantastyczna Berlioza. Koncert prowadził Herbert Blomstedt, następca Kurta Masura, jeden z 19-tu dyrygentów, którzy stali do tej pory na czele lipskiej formacji. Byliśmy uczestnikami uroczystości 50 –lecia Porsche 911: wokół budynku Gewandhausu, który znajduje się w samym centrum miasta ustawiono 50 samochodów tej marki, po 1 z każdego rocznika. W środku, w centralnej, najbardziej widocznej części foyer podziwiać można było kolejne dwa egzemplarze Porsche 911: najstarszy i najnowszy model. Po przerwie byliśmy świadkami ujmującego wydarzenia, nastąpiło bowiem oficjalne przekazanie kolejnego instrumentu ofiarowanego orkiestrze przez obchodzące w tym roku swoje 20-lecie Towarzystwo Przyjaciół Gewandhaus’u. Jednym z celów Towarzystwa jest bowiem pomoc w wyposażeniu orkiestry w instrumenty najwyższej klasy i w ciągu 20 lat przekazała na ten cel prawie 650 tys. €. Tym razem była to druga harfa wartości 53 tys. €. Głównym sponsorem jest właśnie firma Porsche. Ale to, co głównie nas zachwyciło – to doskonałe wykonanie obu dzieł przez tę wielką orkiestrę licząca 185 muzyków! w Sali liczącej 1900 miejsc tak zaprojektowanej, że nawet z najbardziej odległego miejsca widać i słychać bez zarzutu. To był z pewnością „Wielki koncert” i wielkie przeżycie dla nas!
Drugiego czerwca, po śniadaniu, autokar zabrał naszą grupę do Drezna, gdzie dotarliśmy w południe. Była to konieczność, bowiem mieliśmy się udać do Semperoper, gdzie spektakl Żydówki Halevi’ego zaczynał się już o godz. 16-tej i miał trwać 5 godzin. Opiekunowie naszej grupy: prezes Gładysz oraz Artur Żak zorganizowali nasze zakwaterowanie tak, że Hotel Westin Bellevue pomimo, że doba hotelowa u nich zaczyna się o 15–tej, w chwili naszego wejścia – większość pokoi już na nas czekała. Chwała organizatorom, bowiem potrzebowaliśmy czasu by się odświeżyć po podróży, posilić i „wyszykować” wieczorne toalety do opery. Czasu więc mieliśmy dość by delektować się tym pięknie położonym tuż przy rzece Łabie(przy bulwarach) pięciogwiazdkowym hotelem. Pomimo bliskiej odległości do budynku opery (wystarczyło przejść przez most nad Łabą – zajmuje to 5 minut) – ze względu na duże opady deszczu pojechaliśmy autokarem. W drodze z Krakowa do Lipska operę Żydówka oglądaliśmy w autokarze. Była to wersja z Wiener Staatsoper z 2003 roku. Po tej nieco nużącej projekcji na ekranie marnej jakości wszyscy chyba byli zaniepokojeni czy ta opera nam się będzie podobała. Jednak to, co zobaczyliśmy na scenie zachwyciło tak, że w ciągu tych pięciu godzin ani przez chwilę nie czuliśmy się znużeni. Muzyka Halevi’ego zachwyca od pierwszych taktów i trzyma w napięciu do końca. Inscenizacja dość kontrowersyjna (i znowu odsyłamy do recenzji tego spektaklu w naszym Kwartalniku Aria nr 17), ale poziom wykonawców był bardzo wysoki. Czuliśmy, że iskrzyło na scenie, dramatyczna gra aktorska, niezwykle dynamiczne ansamble oraz doskonały śpiew solistów oraz chóru sprawił, że gotowi biliśmy uczestniczyć w tym spektaklu jeszcze raz od początku… to prawdziwie grand opera! Nie chciało nam się wychodzić z budynku opery, tym bardziej, że deszcz lał nieustannie. Był to już początek powodzi, która nastąpiła na drugi dzień. Po spektaklu mieliśmy zamówioną kolację w restauracji obok opery w obszernych piwnicach pałacu, który był własnością znanej postaci historycznej – hrabiny Kosel. Tam czekała na nas nasza przewodniczka po Dreźnie, Polka z pochodzenia – pani Renata, która należąc do Towarzystwa Barokowego w Dreźnie zwykła ubierać się w strój z epoki baroku. Jeszcze przed posiłkiem oprowadziła nas po lokalu, który kryje w sobie wiele tajemnic i zabawnych miejsc. Po kolacji wracaliśmy w strugach deszczu przez most do hotelu pieszo widząc już rozlewającą się niebezpiecznie Łabę. Następny dzień przyniósł już poważne zagrożenie: Drezno było zalewane coraz bardziej, rzeka wystąpiła z brzegów, podchodziła coraz bardziej pod nasz hotel, w którym jeszcze delektowaliśmy się wybornym śniadaniem. Przed nami było jeszcze kilkugodzinne zwiedzanie miasta z naszą przewodniczką oraz obiad w restauracji w centrum miasta, obok opery. Pani Renata przybyła po nas do hotelu w innej niż poprzedniego wieczora sukni z epoki i odpowiednio do tego dobranymi dodatkami. Zdecydowaliśmy się na skrócenie tylko o jedną godzinę zwiedzania pomimo, że wiele ulic Drezna było już pod wodą, a deszcz lał bezustannie. Docierały też do nas informacje, że droga powrotna do Krakowa może nieść niespodzianki w postaci zalanych dróg i zamkniętych z tego powodu autostrad. Po obiedzie wyruszyliśmy w drogę powrotną, która przebiegła bez większych kłopotów, wspominając w autokarze atrakcje, które były naszym udziałem w tej wyprawie operowej.
Galeria zdjęć