Kolejna wyprawa operowa zawiodła nas do stolicy i jej Opery Narodowej. Nasza prezes Elżbieta Gładysz wybrała dla nas spektakl – marzenie: balet „Śpiąca królewna” Piotra Czajkowskiego.
W piątek, 24 maja czekała nas jeszcze inna atrakcja operowa: w Teatrze Stanisławowskim próba spektaklu „Wesele Figara” w wykonaniu zespołu Polskiej Opery Królewskiej. Teatr Stanisławowski usytuowany w Starej Oranżerii w Parku Łazienkowskim ma wnętrze przytulne i kameralne, wyścielane ławy wznoszące się wyraźnie rząd za rzędem, bez numeracji miejsc. Mieliśmy rzadką okazję uczestniczenia – jako jedyni goście – w próbie generalnej przed wznowieniem spektaklu, którego premiera miała miejsce 30 grudnia 2017 r. Na początku próby dyrygent Dawid Runtz przywitał nas oficjalnie, ale bardzo miłymi słowami jako grupę melomanów liczących się w świecie opery. Od razu poczuliśmy się mile widziani przez wykonawców.
Spektakl, reżyserowany przez zmarłego niestety z początkiem tego roku Ryszarda Peryta odniósł wielki sukces. Pasjonująca była dla nas, osób mających kontakt z muzyką jedynie od strony widowni, obserwacja na żywo pracy dużego zespołu, cyzelującego najdrobniejsze detale pod czujnym uchem Dawida Runtza, dyrygenta i bacznym okiem asystenta reżysera Sławomira Jurczaka. Profesjonalizm zespołu – orkiestry, solistów i chóru – budził niekłamany podziw. Największe zdumienie pojawiało się na twarzach widzów, gdy muzycy i soliści po przerwaniu występu przez dyrygenta dla dokonania odpowiedniej korekty i zanuceniu przez niego trzech dźwięków sprawnie wracali do właściwego miejsca w partyturze. Jak oni to robią??? W przerwie spotkał się z nami dyrektor Opery Królewskiej p. Andrzej Klimczak oraz niektórzy soliści.
Próba trwała ok. czterech godzin. Skończyła się około godziny dziesiątej wieczorem i zmęczeni, ale szczęśliwi miłośnicy opery udali się autokarem na zasłużony odpoczynek w luksusowym hotelu Sofitel (dawniej Victoria).
W dniu 25 maja z wielką radością i dużymi oczekiwaniami udaliśmy się na przedstawienie do Teatru Wielkiego. Wiedzieliśmy, że balet będzie przedstawiony klasycznie, bez udziwnień, zgodnie z oryginalną choreografią Mariusa Petipy. I nie zawiedliśmy się. Oczarowała nas bogata scenografia i piękne kostiumy. „Śpiąca Królewna” zajmuje trwałe miejsce w światowym repertuarze klasycznym. Walory choreograficzne dają wiele okazji do popisów solowych, pas de deux, pas de quatre, i w wielu wariacjach zespołowych. Bardzo ciekawe, barwne były sceny zbiorowe. Trzeba przyznać, że Teatr Wielki ma dobrze wyszkolony, liczny zespół. To bardzo podnosi doznania estetyczne. Liczne wirujące, tańczące pary zapełniają scenę. W tym przedstawieniu jest szerokie pole do popisu dla wielu tancerzy. Balet Teatru Wielkiego wypadł znakomicie. Spektakl nas oczarował. Baśniowa scenografia – rozmarzyła. „Śpiąca Królewna” ma podtytuł – „balet – feeria w 3 aktach, 5 scenach z prologiem i apoteozą”.
Trzeba też wspomnieć o innych atrakcjach, które były udziałem naszej grupy ARIA:
W drodze do Warszawy odwiedziliśmy Wilanów i jego pałac króla Jana III Sobieskiego, który zwiedziliśmy z przewodnikiem podzieleni na dwie grupy. Było nas bowiem aż 50 osób. Po zwiedzeniu pałacu mieliśmy czas na spacer po ogrodach pałacowych, które przynoszą oddech i przestrzeń. Piękne stare drzewa, kwitnące krzewy, ogród w stylu angielskim i francuskim, jeziorka, kolorowe kaczki i brodzące ptaki. Zjedliśmy tam też obiad w eleganckiej restauracji Wilanów.
Sobotnie przedpołudnie upłynęło nam na zwiedzaniu. Naszym Cicerone była p. Beata, która wyposażona w skutecznie działające nagłośnienie wiodła nas z hotelu przez Krakowskie Przedmieście do Zamku Królewskiego, który zwiedzaliśmy w dwóch grupach. Mieliśmy przewidziany czas na wejście do ogrodów królewskich, które właśnie kilkanaście dni wcześniej zostały oddane dla odwiedzających po długiej renowacji.
Po zwiedzaniu zamku w podgrupach kontynuowaliśmy spacer z przewodniczką po Starym Mieście, delektując się dawno nie widzianymi w Krakowie promieniami majowego słońca. Po obiedzie w restauracji na Placu Zamkowym powróciliśmy do hotelu, aby spokojnie przygotować się do kulminacyjnego punktu naszej wyprawy – baletowego spektaklu w Teatrze Wielkim. Do teatru, leżącego w odległości kilkuset metrów od hotelu, udaliśmy się półtorej godziny przed rozpoczęciem przedstawienia. Celem był udział w spotkaniu informacyjnym poświęconym „Śpiącej królewnie” oraz degustacja pysznych ciastek.
Niedzielny program był bardzo napięty, gdyż mieliśmy być w Krakowie wcześniej, aby chętni mogli wziąć udział w wyborach do europarlamentu. Po śniadaniu – w mniejszym tym razem składzie – udaliśmy się na kolejny spacer po Warszawie w towarzystwie p. Beaty, która z werwą przybliżała nam historię stolicy i jej zabytkowych budowli. W sobotę poznawaliśmy najciekawsze fragmenty Traktu Królewskiego, niedzielny spacer odbywał się szlakiem rezydencji powstających już poza murami starej Warszawy, w najbliższej okolicy Krakowskiego Przedmieścia. Udaliśmy się przez Plac Piłsudskiego, ulicami Senatorską i Miodową aż do pomnika Powstania Warszawskiego, pałacu Krasińskich i siedziby Sądu Najwyższego, zatrzymując się przy wielu interesujących obiektach, głównie klasycystycznych rezydencjach magnackich.
Następnie autokar zawiózł nas na Stare Powązki, gdzie lekkim truchtem przebiegliśmy wzdłuż Alei Zasłużonych, ze smutkiem przyglądając się wielu zniszczonym, ale niestety też zdewastowanym nagrobkom.
Kolejnym punktem programu było zwiedzanie Stawiska, posiadłości Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów w Podkowie Leśnej. Już w autobusie mieliśmy okazję pokrótce zapoznać się z historią tej posiadłości. Na miejscu była możliwość obejrzenia interesującego filmu, w którym sam pisarz wspominał swoje życie. Muzeum zwiedzaliśmy w dwóch grupach. Oprowadzający nas po muzeum jego pracownik opowiadał szalenie interesująco i moglibyśmy spędzić tam znacznie więcej czasu.
Następny i ostatni już postój to Szydłowiec, gdzie w zamkowej restauracji posililiśmy się przed finałowym, dwugodzinnym etapem podróży do Karkowa. O bogatej historii zamku dowiedzieliśmy się nieco z odczytanej w autobusie informacji. Mimo pośpiechu większości z nas udało się obejść wokół zamkową wyspę i podziwiać wspaniałe drzewa pochylające się nad wodą.
Reszta drogi upłynęła szybko, dzięki wspaniałej pracy pana Marka- naszego kierowcy kilka minut po godzinie 19-tej zaparkowaliśmy na ul. Kałuży. Pięknie dziękując organizatorom za ciężką pracę uwieńczoną kolejnym sukcesem rozjechaliśmy się do zwykłych zajęć, zapewne w myślach wciąż błądząc po ulicach stolicy, ogrodzie w Stawisku, zagubionym w lesie zamku śpiącej królewny czy pałacu hrabiego Almavivy.